Tribulus terrestris - rzeczywiście skuteczny czy to tylko marketing?

Dodane przez: . Komentarze: 0 1458

Wiele osób zapytanych o Buzdyganek Naziemny zrobi wielkie oczy i powie, że pierwsze słyszy i nie ma pojęcia co to jest. Sytuacja zdecydowanie się zmieni, gdy zapyta się o Tribulus Terrestris. Chociaż w obu przypadkach chodzi o tę samą roślinę to właśnie pod swoją łacińską nazwą jest bardziej rozpoznawalna, nawet przez osoby, które stosują produkty na niej bazujące. Można powiedzieć, że jego historia to takie roślinne „od pucybuta do milionera”. Od wieków stosowany był w medycynach ludowych, między innymi w Ajurwedzie, czyli starożytnej medycynie indyjskiej, ale także w tradycyjnej medycynie chińskiej, japońskiej czy koreańskiej. Znany był także ludom afrykańskim, ponieważ występuje w wielu miejscach tego kontynentu, a także w Australii i w środkowej oraz południowej Europie, stosowali go między innymi też Grecy. Szacuje się, że mógł być znany nawet 5000 lat temu. Prawdziwą sławę i popularność przyniósł jednak tej roślinie wiek XX.

Do czego stosowano go dawniej?

W dawnych czasach buzdyganek naziemny był w medycynie ludowej rośliną głównie pomagającą w problemach związanych z niepłodnością, spadkiem libido czy zaburzeniami erekcji. Stosowano go także przy problemach z oddawaniem moczu, nadciśnieniem i chorobami układu krążenia oraz dla wzmocnienia odporności. Według Unani, czyli systemu medycyny indyjskiej, jest też lekiem o działaniu uspokajającym.

Gwałtowny wzrost popularności

Jak wiemy świat zachodni odrzucił w dużej mierze medycynę ludową i ziołolecznictwo, dopiero od niedawna się do nich wraca i stara łączyć z medycyną konwencjonalną. Buzdyganek naziemny, czyli tribulus terrestris też w dużej mierze przez długi czas znany był jedynie osobom, które stosowały i interesowały się tymi pierwszymi. W latach 70-ych XX wieku przeprowadzono badania na bezpłodnych parach. Na ich podstawie stwierdzono, że zwiększa on poziom hormonu luteinizującego, a także testosteronu u mężczyzn. To drugie miało też potwierdzenie w słowach amerykańskiego kulturysty Jeffrey’a Peterman’a. Twierdził, że buzdyganek naziemny podnosi nie tylko poziom testosteronu, ale także przyczynia się korzystnie do wzrostu mięśni. Roślina i produkty na jej bazie zaczęły przeżywać prawdziwy boom na popularności po 1988 roku. Wtedy świat usłyszał o tribulus terrestris od bułgarskich sztangistów, którzy tłumaczyli swoje spektakularne osiągnięcia na olimpiadzie w Seulu właśnie stosowaniem go w celu poprawy sprawności fizycznej i wydolności.

Na siłownię i do sypialni

Rynek suplementów diety szybko wyczuł potencjał zysku w obiegającej świat informacji o tym, że tribulus terrestris tak znacząco przyczynił się do medali olimpijskiej reprezentacji Bułgarii. Powstało wiele produktów opartych na tej roślinie lub zawierających ją lub wyciąg z niej w składzie. Są to obecnie zarówno suplementy diety dla sportowców, wśród których postrzegany jest jako sposób na podwyższanie poziomu hormonów anabolicznych, jak też środki wspomagające libido, erekcję i poziom testosteronu dla mężczyzn mających problemy w sypialni i to mimo, że w dzisiejszych czasach badania z lat 70-ych uznaje się za niewystarczające, między innymi dlatego, że zostały przeprowadzone jedynie na kilku osobach, dzisiaj próba jest znacznie większa. Okazało się, że może sprawdzić się też u kobiet, jako środek pobudzający owogenezę, czyli procesu powstawania komórek jajowych.

Wiele substancji prozdrowotnych

Tribulus terrestris regularnie stosowany zapobiega przerostowi gruczołów sutkowych u mężczyzn, czyli ginekomastii, nieprawidłowemu funkcjonowaniu gruczołu prostaty oraz łysieniu. Łagodzi także objawy andropauzy. To wszystko dzięki zawartości saponin (m. in. trybulozyna, trybulozyd, teresterozyd, dioscyna i protodioscyna, diosgenina, diosgina, F-gitonina) , indoli oraz polifenoli. Działa też przeciwbakteryjnie i przeciwgrzybiczo oraz zawiera flawonoidy (m. in. rutyna, kwercetyna i astragalina), które działają antyoksydacyjnie, przeciwzapalnie, rozkurczowo i przeciwmiażdżycowo, a także fitosterole (m. in. kampesterol, stigmasterol, daukosterol), które zmniejszają ryzyko zawału serca i miażdżycy oraz obniżają poziom „złego cholesterolu”, czyli LDL. Oprócz tego w tej roślinie występują aminokwasy (kwas asparaginowy i glutaminowy), alkaloidy, cukry, tłuszcze, żelazo, szczawiany, lignamidy oraz potas, wapń, białko i witamina C.

Skutki uboczne stosowania tribulus terrestris

Jeśli chodzi o skutki uboczne to wszystko zależy od składu stosowanego produktu. Każdy syntetyczny składnik może mieć swoje skutki uboczne, które dodatkowo będą wpływać na człowieka. Warto więc wybierać preparaty o składzie w możliwie największym stopniu pochodzenia naturalnego. Najbardziej naturalne jest oczywiście stosowanie samej rośliny, w której największą wartość mają owoce, ale w Polsce występuje ona rzadko. Ogólnie tribulus terrestris uchodzi za bezpieczne zioło. Skutki uboczne mogą się jednak pojawić w sytuacji zbyt dużego spożycia, ale zdarzają się rzadko. Są to przede wszystkim bóle brzucha i nudności. Szybko jednak mijają i nie są zbyt dotkliwe w przebiegu.

Zdania na temat buzdyganka naziemnego, czyli tribulus terrestris są podzielone. Jedni powołują się na to, że nie ma jednoznacznych dowodów na wzrost testosteronu u ludzi, a cała otoczka związana z korzystnym działaniem na wzrost sprawności seksualnej czy też siły i wydolności sportowej oraz wpływie na przyrosty mięśniowe to jedynie bardzo sprawny marketing oparty na micie rozpowszechnionym przez bułgarskich sztangistów z Olimpiady w Seulu. Inni z kolei podkreślają, że roślina stosowana jest od kilku tysięcy lat i pomagała wielu pokoleniom i to nie tylko we wspomnianych sytuacjach. Faktem jest zawartość wielu substancji korzystnie wpływających na ludzki organizm oraz to, że coś, co na jednych nie działa, na innych może mieć silny wpływ i odwrotnie. Może więc warto rozważyć tribulus terrestris i sprawdzić samemu czy działa, zamiast od razu sięgać po syntetyczne środki?

 

 

Komentarze

Napisz komentarz

Zapisz się do newslettera i zgarnij 5% rabatu