Jak czytać etykiety produktów?

Dodane przez: . Komentarze: 0 1083

Doskonale wiemy, że zdrowy tryb życia wymaga od nas nie tylko wysiłku fizycznego, ale także dbałości o dobrze przygotowane posiłki. Każdy trener personalny powtórzy Wam, że bez odpowiedniej diety, możemy jedynie pomarzyć o odpowiedniej figurze. Niezależnie od tego, czy zależy nam na przybraniu masy, by przekuć ją w mięśnie, czy na spaleniu jak największej ilości tłuszczu i wyrzeźbieniu ciała, musimy zastanowić się przede wszystkim nad tym, co i w jakich ilościach nakładamy na talerz.

Obecnie na sklepowych półkach możemy znaleźć ogromną ilość produktów, które na pierwszy rzut oka wydają się odpowiednie dla naszego zdrowia. Jemy przede wszystkim oczami i ma to swoje zastosowanie w produkcji opakowań pożywienia. Istotne jest jednak nie to, jak nasze jedzenie wygląda, ale to, jaki ma skład. Już najprostsze produkty, takie jak jogurt czy twaróg, mogą zawierać zupełnie niepotrzebne składniki. Dlatego tak istotne jest uważne czytanie składu i zastanawianie się nad tym, co kupujemy, zanim włożymy to do sklepowego koszyka. Zatem jak czytać etykiety, by kupować mądrze?

Przede wszystkim prostota

Zdrowa dieta polega na jak największej prostocie, jeśli chodzi o skład i ogromnym wyborze samych produktów. W naszym jadłospisie powinno znajdować się wiele różnorodnych składników, warzywa, owocowe, mięso, ryby, nabiał (chyba że świadomie z którejś z tych grup rezygnujemy). Kiedy zatem kupujemy żywność przetworzoną, a zatem poddaną obróbce, musimy zwrócić uwagę na etykietę, która się na niej znajduje. Im prostszy skład tym lepiej. Dla przykładu: gdy kupujemy musli na śniadanie, skupmy się na tym, czy zawiera ono rzeczywiście jedynie płatki i owoce, czy też jest naszpikowane cukrem. Zwracajmy uwagę przede wszystkim na dodatki cukru pod różnymi nazwami: glukoza, fruktoza, słodzik, syrop glukozowy, maltodekstryna. Jeśli chcemy, by nasze musli było słodkie, warto kupić takie, w którego składzie jest miód bądź syrop daktylowy. Unikajmy także wszelkiego rodzaju olejów, przede wszystkim palmowego, ale także słonecznikowego czy kokosowego, które oczywiście nie są tak szkodliwe jak olej palmowy, jednak zupełnie nie potrzeba dodawać ich do naszego śniadania. Im więcej dodatków i zapychaczy, tym mniejsza wartość odżywcza naszego posiłku. Musli z cukrem i olejami zawierają więcej węglowodanów niż chociażby błonnika, którego w tego typu produktach powinno być jak najwięcej (informacja o zawartości błonnika często ukryta jest pod nazwą "inulina" - to błonnik rozpuszczalny).

Podczas czytania etykiet musimy przede wszystkim myśleć. Przeważnie im dłuższy skład, tym gorzej. Jeśli zatem widzimy, że nasz ulubiony jogurt, zamiast składać się jedynie z mleka i kultur bakterii zawiera także mleko w proszku, powinniśmy z niego zrezygnować. Oznacza to, że producent próbuje ulepszać produkt elementami, które wcale nie są konieczne do jego powstania. Oczywiście nie popadajmy w paranoję - nie da się do końca wyeliminować ulepszaczy. Należy jednak jak najskuteczniej je ograniczyć.

Czy to rzeczywiście tam jest?

Często kupujemy ulubione produkty bez czytania etykiet - liczymy bowiem na to, że składniki, których się tam spodziewamy, po prostu tam są. To najczęstsze chyba w przypadku chleba, zwłaszcza gdy spożywamy pieczywo pełnoziarniste. Czy jednak rzeczywiście mamy do czynienia z pełnym ziarnem i bogactwem składników? Fakt, że chleb jest ciemny, nie musi oznaczać, że powstał z żytniej mąki. Niektórzy producenci karmelizują chleby i bułki, by osiągnąć odpowiedni wygląd pieczywa. Poza tym chleb żytni wcale nie musi składać się w większości z mąki żytniej. Może tam być znacznie więcej mąki pszennej, która prawidłowo kojarzy nam się z pustymi kaloriami. Jeśli kupujemy chleb w dyskoncie, możemy sprawdzić skład na opakowaniu bądź informacji naklejonej koło pieczywa. Jeśli jednak korzystamy z usług piekarni należy pamiętać o tym, by poprosić sprzedawcę o podanie dokładnego składu. Ma on obowiązek udzielenia tych informacji. Nie warto ufać, że spodziewany składnik rzeczywiście znajduje się w kupowanym przez nas produkcie.

Konserwanty

Temat osławionych już "E" pojawia się zawsze, gdy mowa o uważnym czytaniu składu. Tego typu składniki uważane są za największe zło i chyba już każdy, kto nauczył się czytać etykiety przed zakupem, unika ich jak ognia. Konserwanty nie są przecież obojętne dla naszego organizmu. Nie każdy jednak wie, że nie wszystkie "E" są szkodliwe. Tą literą oznacza się nie tylko konserwanty, ale także chociażby barwniki - w tym te pochodzenia naturalnego. Wszystkie "E" od 100 do 199 oznaczają właśnie barwniki, jednak w tym dużym przedziale tylko kilka jest zdrowych:

  • E100 - kurkumina
  • E101i - ryboflawina
  • E140 - chlorofile i chlorofiliny
  • E141 - miedziowe kompleksy chlorofili
  • E150a - karmel naturalny
  • E160a - karotenoidy
  • E160c - kapsantyna i kapsorubina
  • E160d - likopen
  • E162 - czerwień buraczana

Tym barwnikom możecie spokojnie zaufać. Ich pochodzenie jest naturalne, a naukowcy są pewni, że ich wpływ na nasze organizmy nie jest negatywny.

Co zaś z osławionymi konserwantami? Mają odpowiedzialne zadanie - chronienie żywności przed szybkim rozkładem. Niektóre z nich nie są jednak dobre dla naszego zdrowia, choć istnieje także sporo tych, które uważa się za nieszkodliwe. To symbole E z przedziału 200-203, 260-270 i 290-299. Niestety elementów spożywczych "E" jest znacznie więcej. Trudno połapać się, który z nich jest dobry, który nieszkodliwy, a którego stanowczo należy unikać. Zwłaszcza, gdy jesteśmy na zakupach, spieszymy się i myślimy tylko o tym, by jak najszybciej wrócić do domu. Całe szczęście powstają już aplikacje, które umożliwiają zorientowanie się w tej problematycznej kwestii. Warto ściągnąć którąś z nich na swój telefon przed następnymi zakupami.

Wartość energetyczna

Dla osób, którym przede wszystkim zależy na ograniczeniu spożywanych posiłków i jak najmądrzejszym ich planowaniu, istotną informacją jest ta dotycząca wartości energetycznej. Każda osoba, która liczy kalorie będzie wiedziała, których produktów powinna unikać. Warto zatem dokładnie sprawdzać, czy niepozornie wyglądający batonik nie jest tak naprawdę bombą kaloryczną. Jednak przede wszystkim zachowajmy przy tym zdrowy rozsądek i uwagę - nie spieszmy się i kupujmy zaufane produkty. Taki sposób robienia zakupów zawsze się sprawdza.

Komentarze

Napisz komentarz

Zapisz się do newslettera i zgarnij 5% rabatu